85. "Gildia Magów" - Trudi Canavan - Powrót po latach?

Hej, hej kochani~!

Obiecałam zarówno sobie, jak i Wam, że wstawię kiedyś recenzje jednej z moich ulubionych serii, czytanych ponad 8 lat temu. Często wspominałam o niej w TAGach, ale minęło już sporo czasu. Na tyle sporo, że zaczęłam się zastanawiać czy stara miłość nie rdzewieje?
Przekonajmy się!

.~* *~.

Tytuł polski: "Gildia Magów"
Tytuł oryginalny: "The Magicians' Guild"
Cykl: Trylogia Czarnego Maga (tom 1)
Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria Książki
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 478
Okładka: miękka (zależna od wydania)

"Gildia Magów to pierwszy tom znakomitej trylogii fantasy, skrzącej się od magii, akcji i przygód. Co roku magowie z Imardinu gromadzą się, by oczyścić ulice z włóczęgów, uliczników i żebraków. Mistrzowie magicznych dyscyplin są przekonani, że nikt nie zdoła im się przeciwstawić, ich tarcza ochronna nie jest jednak tak nieprzenikniona jak im się wydaje. Kiedy bowiem tłum bezdomnych opuszcza miasto, młoda dziewczyna, wściekła na okrutne traktowanie jej rodziny i przyjaciół, ciska w tarczę kamieniem - wkładając w to całą swoją złość. Ku zaskoczeniu wszystkich, kamień przenika przez barierę i dosięga jednego z magów. Coś takiego jest nie do pomyślenia. Oto spełnił się najgorszy sen Gildii: w mieście przebywa nieszkolona magiczka. Trzeba ją znaleźć - i to szybko, zanim jej moc wyrwie się spod kontroli, niszcząc zarówno ją, jak i miasto."

.~* Kilka cytatów *~.

"Moc nic nie znaczy, jeśli mag ma przegniłe serce."

"Mawiają (...), że wiatr ma duszę i jęczy w ciasnych zaułkach miasta."

"Wiesz dobrze, że ukrywanie tajemnic za drzwiami wymaga pewnej praktyki. Im bardziej martwisz się o to, że coś się wyda, tym trudniej ci to ukryć."

"...ćwiczenia fizyczne są równie ważne jak umysłowe. Jeśli zaniedbasz ciało... to zaniedbasz również umysł."

"Mamy takie powiedzenie, że o sekretach lepiej rozmawiać głośno niż cicho."

"Bohaterowie mają to do siebie, że ich moc wzrasta w miarę powtarzania opowieści."

.~* *~.


Minęło jakieś 7, może już nawet 8 lat od kiedy przeczytałam "Trylogię Czarnego Maga" Trudi Canavan.
Zakochałam się w niej wtedy bez pamięci. Była jedną z tych pierwszych serii, które wręcz pożarłam w kilkanaście godzin. I teraz, po latach, w końcu skompletowałam ją na swojej bibliotecznej półce. Bałam się jednak, że młodzieńcza miłość mogła już minąć, a cały czar serii prysł. Może już jej nie kocham? Przecież to było tak dawno temu... Sposób by się przekonać był tylko jeden - przeczytać jeszcze raz.

Historia zaczęła się niewinne, od rzutu kamieniem w tarczę maga Gildii... 
Tarcza, inaczej bariera magiczna, może być zniszczona tylko przy użyciu magii, więc przez innego maga. Więc jak to możliwe, że w czasie corocznej Czystki przeprowadzanej w slumsach zwykła dziewczyna przebiła ją zwykłym kamieniem i raniła jednego z nich? Od tamtej pory Sonea nie była już tylko "zwykłą dziewczyną ze slumsów", ale poszukiwaną przez Gildię dziką. Z pomocą przyjaciół udaje jej się uciekać do czasu, gdy magia w niej drzemiąca zaczyna ją przerastać i przynosić destruktywne skutki. Jedynie znienawidzeni magowie Gildii mogą pomóc jej okiełznać magiczne zdolności. Czy przekona się do nich? 
To już dalsza część historii...

Książka dzieli się na 2 główne części: tą dotyczącą ucieczki przed magami Gildii oraz tą opowiadającą historię Sonei wprowadzonej do szkoły magii. Pierwsza może wydawać się wielu osobom dość nużąca i niepotrzebna, bo przecież ile można uciekać? Ile można opisywać chowanie się przed magami? Jest kilka fajnych momentów, w których można poznać lepiej kilku bohaterów, choć chwilami niektóre fragmenty można by skrócić do krótkich rozdziałów (bo przecież wiadomo, do czego to prowadzi, prawda?), przez co skupić się na tej zdecydowanie ciekawszej, czyli drugiej, części. Fakt, druga część nie zapewnia wybuchów i pościgów (to było w sumie w pierwszej XD), ale za to pokazuje funkcjonowanie Gildii i magii w tym świecie. 

A magia jest zdecydowania ciekawym aspektem. W każdej serii Canavan opiera się ona na czymś innym - w tym wypadku jest coś jak talent. Jedni ludzie mają predyspozycje do bycia magami, bo mają spory potencjał magiczny, inni nie mają go praktycznie wcale. Więc wszystko jest zależne od talentu i statusu społecznego, o którym potem. Magię można u kogoś wykryć i wtedy ją "obudzić", a można być też tak zwanym dzikim magiem, którego magia sama się "obudziła". To drugie niestety zobowiązuje do podporządkowania się Gildii i jej zasadom.

Wspomniałam o statusie społecznym. Niestety, żeby być magiem trzeba wywodzić się z wyższych klas społecznych. Osoby takie jak Sonea, pochodzące ze slumsów, nie mają wstępu do szkoły magii, choć jej przypadek jest wyjątkiem, co napędza jej nierzadko kłopotów. Ogólnie osoby z niższych warstw społecznych są mocno dyskryminowane, co pokazują coroczne Czystki, przez które zaczęła się właśnie historia Sonei. Ale niższe sfery nie są dłużne i również gardzą wyższymi, ich zachowaniem i próżnością.

Rozgadałam się o aspektach świata, a nie wspomniałam o bohaterach.

Oczywiście na pierwszym planie jest Sonea - dziewczyna mieszkająca z wujostwem slumsach. Przez taką a nie inną sytuację nie powodzi im się najlepiej. Jeśli patrzeć na pierwsze spotkanie z nią to wydaje się bardzo przeciętną dziewczyną, niezbyt zauważalną, po prostu normalną. Jej niezwykłość pojawiła się nagle i nawet dla niej była szokiem. Trzeba przyznać, że jest odważna i bardzo lojalna wobec swoich przyjaciół czy rodziny, choć nie czuje się dobrze w nowym świecie, co widać w drugiej części. Nie wiem czemu, ale od razu poczułam do niej sympatię i wciągnęłam się w jej losy. 

Kolejną ważną postacią w tej historii jest Cery, właściwie Ceryni - przyjaciel Sonei. I to taki przez duże "P". Wykorzystuje wszystkie swoje możliwości i znajomości by pomóc Sonei w ukryciu się przed magami. A łatwe to nie jest, bo pościg jest cały czas na ogonie, a moce dziewczyny wymykają się spod kontroli.

Następny na liście jest mistrz Rothen. Uczestniczył od w tej "wyjątkowej" Czystce i był świadkiem obudzenia się mocy Sonei. Uczestniczy też w jej poszukiwaniach oraz wyraża chęć zajęcia się jej nauką. Oprócz niego do tej funkcji kandyduje mistrz Fergun (którego osobiście BARDZO nie trawię), który zarobił od niej guza kamieniem. Ale stanowczo Rothen wydaje się odpowiedniejszą osobą na to miejsce - nie najmłodszy już człowiek, bardzo łagodny i szczery z dziewczyną, powoli stara się zdobywać jej zaufanie do siebie i Gildii.

Z bardziej drugoplanowych postaci jest jeszcze Dannyl - przyjaciel Rothena, trochę od niego młodszy. Rothena można by nazwać jego mentorem. Przy moim pierwszym czytaniu nie pałałam do niego wielką miłością, a rozdziały z nim ciężko mi się czytało, co zmieniło się przy ponownym czytaniu. Nie do końca wiem skąd moja awersja przy pierwszym spotkaniu.

I jest jeszcze on, moja miłość - Akkarin! W tym tomie jest o nim niewiele, jest postacią bardzo skrytą i tajemniczą, ale chyba przez to najciekawszą ze wszystkich. Jego wątek w tle bardzo kusi, tak, że chce się znać więcej!

Ogólnie bardzo mi się podoba jak zawiłe są postacie - co widać potem bardziej w następnych tomach. Nie zawsze można je zaklasyfikować jako tylko złe albo tylko dobre, robiące dobrze czy źle. Każda z postaci ma swój charakter, zwyczaje, wady i zalety, motywacje czy obawy. Wydają się bardzo żywe.

Może nie będzie to porywająca książka dla kogoś dorosłego (choć ja nadal ją uwielbiam!), ale młodzieży stanowczo powinna przypaść do gustu. Nie jest to też typowa młodzieżówka, ale wydaje mi się, że jest to dość wartościowa pozycja, pokazująca budowanie zaufania, wybory stawiane przed młodymi ludźmi czy problem klas i dyskryminacji.


.~* Wady i zalety *~.

Wady:

- początek może wydawać się nieco nudny
- w pewnym momencie akcja wolno idzie do przodu
- zachowanie Sonei przed i po dołączeniu do Gildii może wydawać się mocno różne
- mało Akkarina.

Zalety:

- ciekawie przedstawiający się bohaterowie
- rozwinięty i rozbudowany świat
- wielokulturowość, opisana w ciekawy sposób
- omówienie problemów klasowości czy dyskryminacji
- całość objaśnienia działania magii


.~* Podsumowując *~.

W moim przypadku stara miłość nie rdzewieje, a sentyment do serii pozostał. Wiem, że nie jest taka idealna, za jaką uważałam ją te kilka lat temu i powinnam dać pewnie jakieś 8/10, ale nostalgia robi swoje i mimo jej wad dalej uważam, że jest świetna. W młodszych latach sprawiła mi mnóstwo frajdy, a i teraz świetnie mi się ją czytało. Racja, nie każdemu wpadnie w gust, bo Canavan ma specyficzne pióro, ale jeśli jedna jej książka Wam podpasuje to z resztą pójdzie już gładko. :)

.~* Moja ocena *~.
10/10

.~* *~.


.~* *~.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Niesamowicie cieszą mnie Wasze komentarze, które mogę tu czytać. Więc śmiało, zostaw tu coś od siebie. ;)
Z chęcią odpiszę na każdą wiadomość~! <3

Ale jeśli masz pisać coś w stylu "Super blog, zapraszam do mnie (link)" to lepiej sobie odpuść.
Serio. To nie jest blog do reklamowania się.

Zamknieta w pozytywce © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka