Początek wyjazdu, zaćmienie i Stara Kopalnia - wakacje 2017 - 1/3

Witajcie kochani!

Na samym początku chciałabym Was przeprosić za ostatni brak postów z mojej strony. Jak to bywa w wakacje - i ja gdzieś w końcu wyjechałam. I problem był taki, że jak napisać coś to jeszcze dam jakoś radę, ale z opublikowaniem - już o wiele gorzej. Nie ma ktoś wiadra internetu na zbyciu? Tak, nie miałam zbyt dobrego połączenia z internetem, więc wolałam nic nie publikować niż potem patrzeć na zdjęcia porozrzucane po całym poście jak popadnie czy też dzikie zmiany czcionek.
Ale wracając do właściwego tematu.
Gdzie byłam?
Tam, gdzie zawsze, czyli w Piławie Górnej. Nie będę się tu o niej rozpisywać, wspominałam o niej rok temu, więc odsyłam to tamtego posta (Klik!). Wyjaśniam w nim dokładnie gdzie jestem i jest tam trochę historii i ciekawostek, jeśli ktoś lubi. :)

Początek wyjazdu

Początki jak to początki - więcej rozpakowywania niż jakiegokolwiek sensownego działania. Dlatego też pierwsze dni zleciały właśnie na ogarnięciu walizek, dokupieniu brakującego sprzętu (jak można zapomnieć pędzli, no jak? [*]) czy zaopatrzeniu się w jedzonko (toooosty <3). Ale oprócz zwiedzania "starych śmieci" zdarzały się i nowe odkrycia. 
Na przykład? 
Na przykład gniazdo pustułek niedaleko domu babci (mają takie śliczne piórka <3). Wiecie, że pierwszy raz o tym gatunku przeczytałam? Nawet nie znałam tych ptaków! Przez przypadek znalazłam pióro i chciałam się dowiedzieć kto je zgubił. Usilnie chciałam się dowiedzieć (Kanka potwierdzi w komentarzu!), więc męczyłam wszystkich, którzy mogą coś wiedzieć. ;')
Innym odkryciem były cudowne lody naturalne przy rynku. Uwierzcie mi, są genialne. I nikt mi nie płaci (niestety) za reklamę! A banan - nutella to nie smak - to czysta poezja i rozkosz podniebienia.
Moje pyszności na tle
ratusza. :)
Oczywiście stałą zmianą (cóż za paradoks :P) jest zawsze nowy towar w moim ulubionym plastyku. A uwierzcie mi - jak tam się zaopatruję to wychodzę z torbami. :P
Wiecie, zapominalski człowiek musiał sobie dokupić nowe pędzle, bo z domu zapomniał. I dobrze, że zapomniałam! Są cudne! Kupiłam sobie dwa, oba z Renesansu. Jeden to 0 - płaski, o półokrągłej końcówce, drugi to 3/0 - o spiczastym i cienkim końcu. Tak, gustuję w małych, precyzyjnych pędzelkach. :P
Do tego jak zawsze musiałam zaopatrzyć się różności takie jak papierowe różyczki czy inne "ozdobniki", ale także odkryłam też nowość - bloczek od Happy Color. Zawsze kupowałam te 250 g/m^2 z Cansona, tym razem skusiłam się na ten. Ta sama gramatura, cena ciut niższa oraz inna faktura papieru, która od razu mi się spodobała. Canson ma takie jakby regularne tłuczenia, tu mamy coś w rodzaju papieru czerpanego, bardzo przyjemnego w dotyku. 

Więc jestem bardzo zadowolona! Mimo tych przepuszczonych pieniędzy. :')


Z dedykacją dla Izz :*

Częściowe zaćmienie Księżyca

Tak się ciekawie złożyło, że 7 sierpnia było częściowe zaćmienie Księżyca, o którym, o dziwo, nie wiedziałam (lub nie pamiętałam). Zorientowałam się, że jest zaćmienie, gdy Księżyc wszedł w stożek półcienia Ziemi, czyli zaczął robić się taki czerwony. :P
Niestety, jak to bywa z nieprzygotowaniem - nie bardzo miałam jak zrobić zdjęcie. Takie z telefonu w jakości ziemniaka mogę Wam tu podrzucić.
Następnym razem kupuję teleskop! Nie ma przebacz!



Tak, to takie przesłonięcie z prawej strony to zaćmienie. :I Już końcowa faza zaćmienia, stożek półcienia Ziemi ucieka.
Mówiłam, zdjęcie z telefonu szału nie robi. :I
Mam jeszcze szybciutki szkic w kalendarzu jak to mniej więcej wyglądało - mniej więcej, bo w rysowaniu na szybko najlepsza to nie jestem. :P
Te miliony karteczek z boku to moje plastykowe nabytki. ;')



Podrzucam Wam jeszcze linki to jednej z moich ulubionych stron od zaćmień. ;)
O samym zaćmieniu: Klik!
Zdjęcia: Klik!



Wałbrzych - Stara Kopalnia

Wracając 10 sierpnia z IKEI moja mama wpadła na pomysł by pojechać do Starej Kopalni, o której otwarciu słyszała rok temu. Pomyśleliśmy - w sumie czemu nie, jest jeszcze czas więc możemy zajechać. Właśnie, czas. Z tym było dość ciekawie. Jest 14:30, do Wałbrzycha koło godzinki drogi, a o 16 ostatnie wejście. 
Wniosek? 
Walka z czasem. :P
Ale na szczęście udało się zdążyć, byliśmy chwilkę przed czasem (chyba z 10-15 minut). Bileciki udało się spokojnie kupić, a ludzi było jeszcze całkiem sporo, mimo że było to ostatnie wejście tego dnia.

Ale tak właściwie, czym jest Stara Kopalnia?
"Stara Kopalnia w Wałbrzychu to unikalny na skalę europejską zespól naziemnych budowli górniczych oraz trasy podziemnej, stanowiących niegdyś Kopalnię Węgla Kamiennego „Julia”. Zakończona w 2014 roku pełna rozmachu rewitalizacja tchnęła nowe życie w dawną, wałbrzyską kopalnię węgla. Nowoczesne Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia powstało z poszanowaniem górniczej tradycji, niepowtarzalnej scenerii i lokalnego pejzażu przemysłowego. Wkrótce po otwarciu stało się turystycznym przebojem, miejscem spotkań, przyciągając tysiące turystów oraz miłośników popkultury i sztuki najwyższej próby, stając się kulturalnym sercem Wałbrzycha. W 2015 roku Stara Kopalnia została wyróżniona prestiżowym tytułem „Zabytek Zadbany 2015”, który dodatkowo podkreślił wyjątkowość i skalę przeprowadzonych prac rewitalizacyjnych. Obecnie Stara Kopalnia to największa atrakcja turystyki poprzemysłowej w Polsce, będąca punktem kotwicznym Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego (ERIH), jednym z siedmiu tego typu miejsc w Polsce i jedynym na Dolnym Śląsku."

Więcej o: Klik!


Nie pamiętam już kiedy ostatni raz byłam w jakiejś kopalni, minęło sporo czasu. Chyba już wszystkie w Kotlinie Kłodzkiej objezdziłam! Więc ta wycieczka była dla mnie bardzo interesująca, zwłaszcza, że cały kompleks jest naprawdę świetnie zorganizowany i odnowiony. Już z samej ulicy wygląda bardzo ładnie, a co dopiero w środku. Zabawnie wygląda za to jeszcze stara, niewyremontowana część. Po prostu niebo, a ziemia. Naprawdę, różnica jest kolosalna. Jak to mówią - odwalili kawał dobrej roboty. :)
Ale wracając.

Naszym przewodnikiem był starszy pan, który pracował wcześniej w tej właśnie kopalni. Świetna sprawa, bo pracując w niej wiedział o niej najlepiej, jak i opowiadał nam najróżniejsze historie związane z nią.
Najpierw zwiedzaliśmy budynki - wystawy sprzętu górniczego, mundury, mapy, coś w rodzaju nieśmiertelników. Jeśli mam być szczera - było tego mnóstwo, ale nie wstawię tu przecież 300 zdjęć, prawda?
Mówiłam kiedykolwiek, że uwielbiam wszelkiego rodzaju mundury? XD
Wiecie, "za mundurem panny sznurem". :)


Następnie przeszliśmy do innych części kompleksu, gdzie znajdowały się maszyny oraz wagoniki (<3). Wagoniki były na takich szynach (no shit, Sherlock!) ułożonych pod kątem prostym, co mnie trochę zdziwiło. Nadal nie wiem jak one się tam poruszały. :P
Niby "malutkie" urządzenia, a robiły spore wrażenie, akurat na mnie. I "spore" to dobre słowo. Czułam się taka malutka przy nich! Ale nawet domyśliłam się do czego większość służyła. :P
I zwróćcie uwagę na to "wiertełko". Było długości mojego przedramienia. ;-;



Po wyjściu z tych pomieszczeń, nazwijmy to "roboczych", trafiliśmy na placyk (z wagonikami!), który prowadził do wieży widokowej (z której panoramkę macie gdzieś wyżej). Plac jest na tyle duży, że, z tego co wiem, odbywają się tam koncerty i różnego rodzaju imprezy. Jakoś teraz ma cię chyba odbyć koncert heavymetalowy. :P
I spójrzcie na kolejne wielkie rzeczy. Przyznam szczerze, że nie wiem co to. Wygląda jak jakieś ogromne tryby lub turbiny, ale głowy nie dam.


Mówiłam Wam kiedyś, że schody to największy wróg człowieka? 
Nie?
To teraz już wiecie. Nie cierpię schodów. Naprawdę. Schody to zło. A wejście na wieżę widokową TROCHĘ ich ma. No, ale muszę przyznać, że widoki z niej są nieziemskie. :)


Ten kto wpadł na pomysł wybudowania jej ma u mnie malutki plusik. Tyle, że musiałam schodzić z niej na boso by się nie zabić. :P


Było wejście na górę, czas iść w dół! Czyli idziemy do kopalni. Właściwie na płytkie chodniki, bo reszta jest zamurowana/zakopana/wysadzona/niepotrzebne skreśl. Tup tup tup schodkami. Wiecie jak tam było klimatycznie? I całkiem zimno! Ludzie tam w kurtkach chodzili. Nawet woda na głowę kapała! A najlepsze - w tunelu były poustawiane figurki szczurków. Na początku myślałam, że są prawdziwe. :P Ale podobno gryzą, tak mówił przewodnik! :v




A więc to tyle jeśli chodzi o Starą Kopalnię jak i o cały ten post. Jak widzicie po tytule - pojawią się jeszcze jego dwie części - jedna z Jedliny, a druga z Pragi. Mam nadzieję, że przyjemnie się to czytało i zaciekawiłam Was miejscówkami, w których byłam. ^^
Na koniec zostawiam Was z jeszcze kilkoma zdjęciami okolicy.


Inne zdjęcia


I na koniec - biedny Puchatek. ;')


Zdjęcia wykonane są przeze mnie i mojego tatę.
Prosiłabym o nie kopiowanie.

~* *~

8 komentarzy :

  1. Pięknie, zazdroszczę takich wakacji!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to będzie jak skończę relację z Pragi. :P
      Tam to są widoczki. <3

      Usuń
  2. Wyczerpująca relacja ciekawych wakacji, ale najbardziej poruszyło mnie zdjęcie tego biednego, sponiewieranego Puchatka :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko ciebie! Jak zobaczyłam tego biedaczynę to aż mi się smutno zrobiło. :c

      Usuń
  3. Koteł jest, to znaczy, że wszystko jest tak jak powinno.
    Nie mam serca, Puchatek mnie rozbawił, misiek stoczył się na dno i został menelem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koteł zawsze musi być. :v
      I ma cukinie między łapkami. Zmenelił się i może rolnikiem został?

      Usuń
  4. Zrobiłam się głodna przez te tosty, ej.

    OdpowiedzUsuń

Niesamowicie cieszą mnie Wasze komentarze, które mogę tu czytać. Więc śmiało, zostaw tu coś od siebie. ;)
Z chęcią odpiszę na każdą wiadomość~! <3

Ale jeśli masz pisać coś w stylu "Super blog, zapraszam do mnie (link)" to lepiej sobie odpuść.
Serio. To nie jest blog do reklamowania się.

Zamknieta w pozytywce © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka