Witajcie kochani!
Podczas podróży powrotnej autobusem do domu myślałam sobie co mogę zrobić by ten blog był na tyle estetyczny by uznać, że jest taki "mój mój". Stwierdziłam więc, że czegoś mu brakuje. Czegoś typowo ode mnie i oddającego mnie.
Ale może zacznę od początku, czyli tytułu tej stronki. Blog nosi nazwę "Zamknięta w pozytywce".
Dlaczego?
Sama do końca nie wiem. Wiem, wiem - mało satysfakcjonująca odpowiedź. Wymyśliłam tę nazwę totalnie przypadkiem, dokładnie 23 marca tego roku według mojego kalendarza. Patrząc na datę mogę stwierdzić, było to klasowe "Jajeczko" przed przerwą wielkanocną. Musiało być zatem baaaardzo ciekawie skoro coś takiego przyszło mi do głowy, prawda?
Czemu wymyśliłam akurat taki zlepek słów?
Tego nawet ja nie wiem, ale spodobało mi się, więc zapisałam sobie to w kalendarzu. Wyszło to totalnym przypadkiem i do tej pory nie wiem, co ja sobie właściwie myślałam, że w mojej głowie urodził się ten zlepek słów.
Tak więc ta nazwa sobie tak tam siedziała i dojrzewała do swojej chwili. Jakiś czas temu ponownie do akurat tego kalendarza zajrzałam, pewnie przy okazji sprzątania w pokoju czy szukania czegoś konkretnego, więc nazwa ponownie się zagnieździła w głowie. Jeszcze ostatnio Izz z bloga "Heavy books" zaczęła mnie namawiać do założenia własnej stronki recenzenckiej.
Tak więc ta nazwa sobie tak tam siedziała i dojrzewała do swojej chwili. Jakiś czas temu ponownie do akurat tego kalendarza zajrzałam, pewnie przy okazji sprzątania w pokoju czy szukania czegoś konkretnego, więc nazwa ponownie się zagnieździła w głowie. Jeszcze ostatnio Izz z bloga "Heavy books" zaczęła mnie namawiać do założenia własnej stronki recenzenckiej.
Dlaczego?
Bo pisałam jej krótkie recenzje jej tekstów, z wadami i zaletami, mocnymi i słabymi stronami, oczywiście w mojej opinii. Na tyle jej się to podobało, że stwierdziła, że powinnam coś z tym dalej zrobić. Więc podziękujcie Izz, dzięki niej tu jestem. :)
I tak chodziło to po mojej głowie i chodziło, nie dając spokoju. Ale jak to zorganizować, ogarnąć, rozplanować? Jakby to miało wszystko wyglądać? Słowa "Zamknięta w pozytywce" kojarzą mi się z malutką porcelanową baletnicą, kręcącą się w rytm wygrywanej przez pozytywkę cichutkiej melodii.
I to było to czego potrzebowałam. Ten mały impuls pchający do działania.
Tak więc złapałam za mój szkicownik (który Wam może niedługo przedstawię ;)) i zaczęłam tworzyć coś, czego efekt możecie znaleźć na zdjęciu jak i przy tytule bloga. Zrobiłam taką wstępną grafikę właśnie z tą baletnicą i nazwą. Może nie wygląda to jakoś przepięknie, ale mi jak na razie w zupełności wystarczy. ;)
Kiedyś pewnie to zmienię, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda?
Więc na dziś takie krótkie przemyślenia z obrazkiem. :)
Co do rysunku:
- Kartka A5 ze szkicownika, pożółkły odcień papieru
- Akwarele (zapewne szkolne) Astra
- Czarny długopis Uni Laknock Fine
- Biały pisak Sakura Gelly Roll
Tytuł bloga bardzo fajny :) I rysunek też piękny! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo~! ^^
UsuńWłaśnie podsunęłaś mi pewien pomysł :D Dzięki!
OdpowiedzUsuńJeśli post z przeszlosci do mnie mówi, czy to oznacza, że podróżuję w czasie?
UsuńPomysł? CZO? GDZIEJAKALEOSOCHOSI?
UsuńCZEKAJ.
UsuńPOST DO CIEBIE MÓWI?!
Nie musisz wiedzieć :>
UsuńNie bój się, nic nie brałam. :)
JAG TO? D:
UsuńA herbatka to co? :V