Znalazłam w końcu trochę czasu i znowu piszę recenzję PLO. Mam nadzieję, że was to nie nudzi, bo została nam jeszcze jedna część do omówienia. :P
Nawał pracy dalej mnie przytłacza i myślę, że czytanie ostatniego już tomu PLO zajmie mi co najmniej 2 tygodnie. Patrzące, że ma blisko 900 stron, a ja nie do końca będę mieć czas, więc możliwe, że to się nawet przedłuży. Z góry przepraszam za tak długi czas oczekiwania na kolejne recenzje. Niestety, z czytaniem ciężko, szału nie ma. Do tego na 29.09 mam przeczytać "Dziady cz.III" także będzie się działo! :V
A ich recenzja będzie, jakby to ująć... Nietypowa? :>
No, ale nic!
Zapraszam do czytania PLO!
Na wstępie informuję też, że recenzja będzie zawierać dużo spoilerów do części pierwszej i drugiej PLO. Więc jeśli ktoś nie czytał pierwszego i drugiego tomu, a ma zamiar czytać, jest w trakcie czytania czy też nie lubi spoilerów to niech nie czyta tej recenzji.
Tytuł polski: "Pan Lodowego Ogrodu: Tom III"
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 507
Rok wydania: 2009
Okładka: miękka
Wyzwanie biblioteczne:
"Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia.
Wystarczyło ledwie czworo Ziemian, by z planety Midgaard uczynić prawdziwe piekło. Ich tropem, znaczonym niewyobrażalnymi okrucieństwami podąża Vuko Drakkainen. Kierowany nieujarzmioną determinacją, krok za krokiem przedziera się przez koszmar niczym z chorej wyobraźni Hieronima Boscha. To jeszcze misja czy już przeznaczenie? Lecz, czy zdoła powstrzymać tych, których moc uczyniła równych Bogom? Czy zdoła ich zabić?"
"- Perkele saatani vituu... da piczki materi... jebal tebe kon sestru krvavim kuračem na majčinom grobu... haistaa paska..
- Bredzi - zauważył Warfnir. - Pomieszało mu się w głowie.
- Piwa... - wychrypiał Drakkainen.
- Teraz powiedział coś do sensu. "
"Rodzimy się bowiem i umieramy sami, a ci, którzy towarzyszą nam po drodze, zwykle będą musieli wybrać własną. "
"Każdy tkwi wewnątrz własnej głowy, wśród tego, co zrozumiał i zobaczył, i co pozostaje zamknięte przed innymi."
"Każdy z nas niesie czarne myśli, lecz stara się trzymać je na uwięzi jak dzikie bestie, bo inaczej nie dałoby się żyć."
"Wypijam ostrożnie łyk i przez ułamek sekundy mam w ustach supernową niepasujących do siebie smaków. W nosie przypalona kawa zbożowa, kwas chlebowy i guinness, w ustach syrop na kaszel, bita śmietana, terpentyna, szare mydło i zgniłe mango. Przełykam i postanawiam dolać wody. Odbija mi się jakby bananem ze śledziami. Biorąc pod uwagę to, co piłem tu dotychczas, zupełnie niezłe. "
"Cały czas coś rób. Uwolnij improwizację. Wszystko jest bronią. Sytuacje beznadziejne zdarzają się rzadko."
"- Prawdziwy mag zrobiłby tak - rzucił ponuro, unosząc dłoń z rozstawionymi palcami: - Use the force, Luke!"
"Gotyk. Szczyt inżynieryjnych osiągnięć średniowiecza. Istna erupcja matematyki, wyższej sztuki budownictwa, wykonywanych w głowie i patykiem na piasku obliczeń mających sprawić, by miliony cegieł w kilkudziesięciu skomplikowanych kształtach, jak klocki lego złożyły się w strzelistą sylwetkę, wzniosły do nieba i były w stanie przekazywać sobie nawzajem naprężenia konstrukcji, tak by budowle stały wiecznie. "
"- Komenda początkowa nieprzyjęta. Dostęp odrzucony.
- Jaja sobie robisz? Co to miało znaczyć?
- Brakuje kodu dostępu.
- Jakiego, jebem ti majku, kodu dostępu? To moja głowa, perkele!
- Dziękuję. Kod przyjęty.
- Co?
- Fińskie przekleństwo. Sam tak ustaliłeś."
"Istnieje w świecie siła, która sprawia, że zawsze nadchodzi nowy początek. Z pogorzeliska kiełkują kwiaty, od pnia odrasta młode drzewko, a zmrożona, martwa ziemia staje się żyzną glebą gotową na pług. Szramy zabliźniają się i zmieniają w nowe ciało. Człowiek złamany rozpaczą ociera pewnego dnia łzy, unosi głowę i znowu dostrzega, że świeci słońce. Rany się goją. "
"Każdy z nas nosi w sobie dużo bólu. Kiedy się go uwalnia, cierpi nie tylko ten, kto rozcina swoją duszę. "
"-"Na dzień dobry pijemy". Co za banda chlorów. Naród ochlapusów. Otworzy taki tylko gały i w banię od razu. Wszyscy narąbani od świtu. A Węże robią, co chcą. Van Dyken wam tu taką Europę urządzi, że będziecie mieli po dzbanie co miesiąc na kartki. "
"- Dość tej komedii! - zaryczał smok po angielsku. - Przybyłem, bo mnie wezwałeś! Daj nam miejsce, żebyśmy mogli wysiąść! Jeśli zamierzasz zejść po tych schodach w pawich piórach, śpiewając "We are the Champions", to możemy to obejść z brzegu!"
"Nawiasem mówiąc, tak robiła te testy jak za króla Ćwieczka: formularze i ołówki. Zaczęliśmy więc badać krasnoludki."
"Okazało się, że kiedy naznosiliśmy do bazy ziemi z uroczysk, roślin, grzybów i próbek, to zaczęliśmy robić cuda i tam. Personel badawczy wysyłał w powietrze fireballe, zamieniał ptaki w kamienie, van Dyken, który jest zupełnie fanatycznym ateistą i świrem, codziennie replikował cuda Jezusa, przemieniał wodę w wino, chodził po wodzie, rozmnażał chleb i ryby, przy posiłkach urządzał parodie mszy, na których zmieniał Duvalowi pieczywo w kawałek surowego mięsa, a wino w krew, głównie po to, żeby go drażnić, bo okazało się, że ten jest w duchu wierzący. "
"Tyle mamy wolności, ile dotyczy nas samych. Kiedy i tę nam odbiorą, zmienią wkrótce w zwierzęta. "
"Zwariował, rozumiesz? Dojechał do etapu, w którym Hitler sam by poszedł do psychiatry, i cały czas jest przekonany, że kontynuuje eksperyment."
"Wszystko możesz. Obsadz razem Humphreya Bogarta i Samantę Nix w "Gwiezdnych wojnach" i zrób z tego pornosa. Jeszcze z Claudią Cardinale i Charlie Chaplinem w rolach drugoplanowych."
"To głupcy. Ich mowa brzmi właśnie tak, bo wykręcają słowa, dbając jedynie o to, by były kunsztownie ułożone. Dzięki temu wydaje się bowiem, że zawierają jakąś niezgłębioną mądrość, choć ten, co je głosi, zwykle niewiele widział w życiu i niewiele zrozumiał z tego, co zobaczył."
"- Ale ja jestem ksenoetnologiem, kolego. Tu trzeba naćpanego fizyka kwantowego ze skłonnością do metafizyki."
"Robię gest rodem z fantasy, który zawsze chciałem zrobić - rzucam z brzękiem na stół dwa srebrne siekańce i cytuję:
- Przynoś nowe piwo tak długo, aż powiem, że dosyć.
To z jakiejś gry o łowcy potworów, nie pamiętam już jakiej."
"A nade wszystko można być pewnym, że żaden z tych głupców nigdy nie zaznał prawdziwej niewoli. Ja zaznałem i wiem, że prawić o tym ludziom.
Nic nie można poradzić na to, jaki jest świat. To żywioł. Jest, jaki jest. Trzeba po prostu nauczyć się z nim borykać."
Vuko wraz ze swoją drużyną z Grunaldim Ostatnie Słowo na czele wchodzą na pokład Lodowego Okrętu, osobliwego drakkara najpewniej wysłanego przez jakiegoś Czyniącego. Okręt płynie w nieznanym im kierunku, nie potrzebując przy tym żadnego znanego Drakkeinenowi napędu czy też steru. Zwiedzając ów dziwny statek odkrywa pojemniki z zapasami jedzenia, wody pitnej, zródło zasilania w postaci wężowatych stworów wodnych, czy toaletę, której nie widział od bardzo dawna. Większość oznaczeń na drakkarze jest znane Vuko i pochodzi z Ziemi, tego jest pewien. Nie ma wątpliwości, że twórcą magicznego statku jest jeden z zaginionych naukowców, któremu udało się opanować Pieśni Bogów.
Na prośbę Vuko, Grunaldi opowiada o jego pierwszej wyprawie do tytułowego Lodowego Ogrodu. Grunaldi trafił do ogrodu na pokładzie statku razem ze swoimi pobratymcami, jako najemnicy, których zadaniem było odnaleźć i odbić porwaną córkę zleceniodawcy, który upierał się przy wysłani ich na wyprawę. Droga nie była łatwa, kluczyli długo szukając właściwej ścieżki wśród tysięcy wysepek. Wreszcie udało im się znalezć tę właściwą - tajemniczą, osnutą prześcieradłem mgły oraz lodowych drzew, krzewów i kwiatów. A potem działy się tak dziwne rzeczy, których sam Grunaldi nie potrafił w żaden logiczny sposób wytłumaczyć. Zza bram lodowego miasta wyłonił się najprawdopodobniej król z gromadą wojska, witając przybyszy i proponując im gościnę. Większość ludzi Grunaldiego potulnie jak baranki rzuciło broń i niczym banda otumanionych i bezmózgich zombie szła do miasta. Ich towarzysze próbowali ich powstrzymać, ale zdało się to na nic. Co gorsze, rozpętała się rzez to krwawa jatka, prawdziwe piekło. Ludzie Ognia mordowali się wzajemnie jak w transie. Jeszcze przed chwilą przyjaciele rzucali się sobie do gardeł z mieczami. Grunaldi dopiero po bitwie odzyskał przytomność, przyciągnięty na brzeg morza, gdzie mieli być ich towarzysze. Których tam nie było. Kilka trupów i brak łodzi. Po wielu próbach ratunku przeżywa tylko Grunaldi.
Tak wygląda historia tytułowego Lodowego Ogrodu, którego dalsze tajemnice zostawiam już wam. :)
A co dzieje się z Filarem?
Już mówię i objaśniam.
Filar wraz ze swoimi towarzyszami - Snopem, synem Cieśli, Benkejem Hebzagałem, N’Dele Aligende - trafia na Erg Krańca Świata (epicka nazwa, czyż nie?). Tam dobrowolnie oddaje się w niewolę b przedostać się do "kraju za górami" zamieszkanego przez ludzi-niedzwiedzie. Ich delegacja przyszła po dostarczony przez pustynną karawanę towar, do którego należeli Filar i jego ludzie. Po krótkiej naradzie zdecydowali, że wezmą czwórkę związanych ludzi ze sobą. Niestety sporym problemem w porozumiewaniu się jest bariera językowa między tymi ludzmi, a ludzmi Filara. Na migi dogadywali się co do swojej pracy. Rozcięto im więzy krępujące ruchy i kazano ładować towar na wozy, które mieli pchać. Typowa niewolnicza robota. Jak nisko może upaść Cesarz?
Po długiej i męczącej drodze przez góry w końcu trafili do celu podróży ludzi-niedzwiedzi - do twierdzy ukrytej głęboko w lesie. Filar z drużyną wylądowali w celi by "nie chciało" im się uciec. Po kilku dniach pracy naznaczono ich piętnem tutejszych niewolników i pokrótce, łamanym amitrajskim wytłumaczono im, że od teraz będą pojawiać się na targu jako towar do kupienia. Powstaje plan na wypadek rozdzielenia ich przez sprzedaż. Mają spotkać się u ujściarzeki, która płunie przez kraje na północy i uchodzi do morza. I niestety zostali rozdzieleni. N'Dale kupuje Njolvin, po widowiskowej walce z Czarnym Ulfą. Benkej i Filar zostają sprzedani Słodkiej Smildrum, Lśniącej Rosą. Jeśli mam być szczera, nie jest to piękna kobieta. Potężna, nie tylko pod względem władzy, bezwzględna i bezlitosna. Do tego gruba i ruda. Nie mam nic do grubych i rudych. Ale z pewnością nie chcielibyście jej spotkać. Benkej z Filarem mieli tę nieprzyjemność, że musieli spędzić u niej dość długi czas.
Jak sobie poradzą?
To już zostawiam wam. :)
Jak zdążyliście już pewnie zobaczyć, jestem zachwycona tą serią. I to tak mocno. Ostatnio tak wzdychałam do "Wiedzmina" i "Trylogii Czarnego Maga". Słodzę jej i słodzę, ale cóż poradzę? Uwielbiam takie klimaty. :)
Ale zacznijmy od początku.
W końcu dostajemy tytułowy Lodowy Ogród(!) i możliwe, że i jego pana. Byłam szczerze ciekawa o co z nim będzie chodzić i szczerze, nie zawiodłam się. Wątek ogrodu, który towarzyszy Vuko jest według mnie bardzo ciekawy, bo bardzo ładnie łączy się z wątkiem Czyniących z Ziemi. Do tego właśnie mamy więcej Czyniących! Magia zaczyna brać górę, Drakkeinen również musi ją wziąć w swoje ręce. Xarcia lubi. :>
I tak jak podejrzewałam, spoilerując już niestety, wątek Vuko w końcu łączy się z wątkiem Filara, z czego jestem bardzo zadowolona. Fakt, dopiero pod koniec książki, ale jednak. To co się tam wyprawia to masakra, ale kocham to. Filar i Vuko to ciekawy duet i mam nadzieję, że zostanie to dalej rozwinięte w jednym wątku w czwartej części. Bo końcówka trzeciego trzymała w napięciu mocno, oj mocno. Za sam koniec i dwa lata czekania na trzeci to fani powinni zrobić coś Grzędowiczowi, na serio. To zbrodnia normalnie. Jak ja się cieszę, że czytam te tomy jeden po drugim. Bo bym zgłupiała.
Ten tomik był uboższy o 100 stron pod względem poprzedniego, ale to nie zmienia faktu, że był równie ciekawy, więc strony nie są tu dobrym wyznacznikiem. Akurat w tym wypadku. Bo kolejny tom obdaruje nas obficie. Ale to w następnej recenzji. :)
Tak jak już wspomniałam, końcówka książki to totalna sieczka, pełna pędzącej akcji i rosnącego napięcia, więc polecam przygotować sobie od razu kolejny tom i miskę popcornu. Serio. Ja pędziłam co sił w nogach do biblioteki, ale zamknęli mi ją przed nosem.
ROZUMIECIE. Musiałam czekać całe 16 godzin by dostać w łapki kolejny tom.
Zbrodnia.
Więc nie popełniajcie mojego błędu! :P
A co dzieje się z Filarem?
Już mówię i objaśniam.
Filar wraz ze swoimi towarzyszami - Snopem, synem Cieśli, Benkejem Hebzagałem, N’Dele Aligende - trafia na Erg Krańca Świata (epicka nazwa, czyż nie?). Tam dobrowolnie oddaje się w niewolę b przedostać się do "kraju za górami" zamieszkanego przez ludzi-niedzwiedzie. Ich delegacja przyszła po dostarczony przez pustynną karawanę towar, do którego należeli Filar i jego ludzie. Po krótkiej naradzie zdecydowali, że wezmą czwórkę związanych ludzi ze sobą. Niestety sporym problemem w porozumiewaniu się jest bariera językowa między tymi ludzmi, a ludzmi Filara. Na migi dogadywali się co do swojej pracy. Rozcięto im więzy krępujące ruchy i kazano ładować towar na wozy, które mieli pchać. Typowa niewolnicza robota. Jak nisko może upaść Cesarz?
Po długiej i męczącej drodze przez góry w końcu trafili do celu podróży ludzi-niedzwiedzi - do twierdzy ukrytej głęboko w lesie. Filar z drużyną wylądowali w celi by "nie chciało" im się uciec. Po kilku dniach pracy naznaczono ich piętnem tutejszych niewolników i pokrótce, łamanym amitrajskim wytłumaczono im, że od teraz będą pojawiać się na targu jako towar do kupienia. Powstaje plan na wypadek rozdzielenia ich przez sprzedaż. Mają spotkać się u ujściarzeki, która płunie przez kraje na północy i uchodzi do morza. I niestety zostali rozdzieleni. N'Dale kupuje Njolvin, po widowiskowej walce z Czarnym Ulfą. Benkej i Filar zostają sprzedani Słodkiej Smildrum, Lśniącej Rosą. Jeśli mam być szczera, nie jest to piękna kobieta. Potężna, nie tylko pod względem władzy, bezwzględna i bezlitosna. Do tego gruba i ruda. Nie mam nic do grubych i rudych. Ale z pewnością nie chcielibyście jej spotkać. Benkej z Filarem mieli tę nieprzyjemność, że musieli spędzić u niej dość długi czas.
Jak sobie poradzą?
To już zostawiam wam. :)
Jak zdążyliście już pewnie zobaczyć, jestem zachwycona tą serią. I to tak mocno. Ostatnio tak wzdychałam do "Wiedzmina" i "Trylogii Czarnego Maga". Słodzę jej i słodzę, ale cóż poradzę? Uwielbiam takie klimaty. :)
Ale zacznijmy od początku.
W końcu dostajemy tytułowy Lodowy Ogród(!) i możliwe, że i jego pana. Byłam szczerze ciekawa o co z nim będzie chodzić i szczerze, nie zawiodłam się. Wątek ogrodu, który towarzyszy Vuko jest według mnie bardzo ciekawy, bo bardzo ładnie łączy się z wątkiem Czyniących z Ziemi. Do tego właśnie mamy więcej Czyniących! Magia zaczyna brać górę, Drakkeinen również musi ją wziąć w swoje ręce. Xarcia lubi. :>
I tak jak podejrzewałam, spoilerując już niestety, wątek Vuko w końcu łączy się z wątkiem Filara, z czego jestem bardzo zadowolona. Fakt, dopiero pod koniec książki, ale jednak. To co się tam wyprawia to masakra, ale kocham to. Filar i Vuko to ciekawy duet i mam nadzieję, że zostanie to dalej rozwinięte w jednym wątku w czwartej części. Bo końcówka trzeciego trzymała w napięciu mocno, oj mocno. Za sam koniec i dwa lata czekania na trzeci to fani powinni zrobić coś Grzędowiczowi, na serio. To zbrodnia normalnie. Jak ja się cieszę, że czytam te tomy jeden po drugim. Bo bym zgłupiała.
Ten tomik był uboższy o 100 stron pod względem poprzedniego, ale to nie zmienia faktu, że był równie ciekawy, więc strony nie są tu dobrym wyznacznikiem. Akurat w tym wypadku. Bo kolejny tom obdaruje nas obficie. Ale to w następnej recenzji. :)
Tak jak już wspomniałam, końcówka książki to totalna sieczka, pełna pędzącej akcji i rosnącego napięcia, więc polecam przygotować sobie od razu kolejny tom i miskę popcornu. Serio. Ja pędziłam co sił w nogach do biblioteki, ale zamknęli mi ją przed nosem.
ROZUMIECIE. Musiałam czekać całe 16 godzin by dostać w łapki kolejny tom.
Zbrodnia.
Więc nie popełniajcie mojego błędu! :P
Wady i zalety:
Wady:
- akcja momentami może być nudna
- dominację przejmuje średniowieczne fantasy, sci-fi odchodzi na dalszy plan
- czasami wulgarny język (dla mnie +, bo klimat)
Zalety:
- w końcu trochę magii!
- w końcu mamy tytułowy ogród!
- narracja z kilku perspektyw - Vuko, Filara i Cyfral
- klimatyczne ilustracje dopełniające całość książki
- specyficzny humor PLO
Podsumowując.
Według mnie najlepsza seria jaką czytałam w tym roku. Naprawdę szczerze polecam, ja uwielbiam takie klimaty i mam nadzieję, że nie rozczaruję się ostatnim tomem. Teraz uderzam z kolejnym 10/10, może i zbyt śmiało, ale ja jestem zachwycona. Jeszcze raz polecam.
Moja ocena:
10/10
Arcydzieło, jak coś takiego powstało?
Arcydzieło, jak coś takiego powstało?
A już zdążyłam zapomnieć o tej ilustracji Smildrum.
OdpowiedzUsuńBrrr.
Mhrrr, taka ponętna. XD
UsuńJa miałam akurat inną ilustrację (bo inne wydanie, to w twardej okładce, biblioteka taka bogata, wow), ale szczerze, nie było piękniej. XD
Smildrum to Smildrum. Brrr.
Ona jest najgorszą postacią z całej serii xDDD
UsuńNiestety potwierdzam. XD
Usuń